Recenzja filmu

I raz, i dwa (2000)
Edward Yang
Nien-Jen Wu
Elaine Jin

Wyliczanka

Zjawiskiem najbardziej zauważalnym we współczesnej światowej kinematografii jest konsekwentna ekspansja filmów z kontynentu azjatyckiego, od dłuższego czasu zdobywających najwyższe laury na
Zjawiskiem najbardziej zauważalnym we współczesnej światowej kinematografii jest konsekwentna ekspansja filmów z kontynentu azjatyckiego, od dłuższego czasu zdobywających najwyższe laury na prestiżowych festiwalach filmowych i w sposób widoczny wpływających na obrazy spoza swego kręgu kulturowego. Świadectwem wartości takiego stanu rzeczy jest wchodzący właśnie na nasze ekrany film Edwarda Yanga, "I raz i dwa", mogący stanowić wzór konstruowania mądrych i przenikliwych, a równocześnie subtelnych opowieści, na których niewątpliwe piętno odcisnęła dalekowschodnia mentalność, potrafiąca godzić sprzeczności w duchu zrozumienia dla wszystkich aspektów życia. Bardzo znamienny jest przy tym zachwyt międzynarodowej krytyki, skłonnej upatrywać w "I raz i dwa" niedościgłe niemal arcydzieło filmowe. Na poparcie tego twierdzenia wystarczy zacytować fragment recenzji, zamieszczonej w "Financial Times" - "I raz i dwa" ma głębię Czechowa, rozmach Altmana i cudowną tragikomiczną wrażliwość". Film przedstawia portret pewnej licznej, wielopokoleniowej rodziny z Tajpej, której egzystencja przekształca się na skutek naturalnej konsekwencji przemian następujących w miarę dojrzewania poszczególnych jej członków i w miarę przechodzenia przez kolejne fazy życia, niosące zarówno gorycz, jak i radość. Kiedy czterdziestoletni N.J. (Nien-Jen Wu), współwłaściciel firmy komputerowej znajdującej się w poważnych tarapatach finansowych, podczas przyjęcia weselnego swojego szwagra spotyka przypadkiem swoją pierwszą miłość, Sherry (Su-Yun Ko), pod znakiem zapytania stają wszystkie życiowe wybory, jakich niegdyś dokonał. Tego samego dnia żona N.J., Min-Min (Elaine Jin) przeżywa poważne załamanie, gdy dowiaduje się, że jej matka zapada w śpiączkę na skutek wylewu. Nadchodzące tygodnie przyniosą kolejne ważne wydarzenia - Min-Min wyjedzie do klasztoru, by w ciszy oddawać się religijnej kontemplacji, jej brat A-Di (Hsi-Sheng Chen) spróbuje uporządkować swoje rozterki sercowe i doprowadzić do ładu stosunki ze swoją żoną i byłą kochanką, córka N.J., Ting-Ting, przeżyje pierwsze rozczarowanie miłosne, a ośmioletni synek, Yang-yang zrozumie, że ludzie są bardziej skomplikowani niż myślał. W bezpośrednim sąsiedztwie mieszkania państwa Jian dojdzie zaś do okrutnego morderstwa - zakochany chłopak, przekonany o niesprawiedliwości świata zabije mężczyznę, który sypiał z jego dziewczyną i jej matką. Skomplikowana historia, zagmatwane uczucia i genialnie prosta, przejrzysta konstrukcja. O mistrzostwie reżysera decyduje właśnie umiejętność skonstruowania na bazie tradycyjnego dramatu rodzinnego, dzieła wielowątkowego i przekazującego obraz życia w całej swej złożoności i pięknie. Sam reżyser tak mówi o swoim filmie: "W moim rozumieniu, jako twórcy scenariusza, prostota jest tym, co leży u podstaw całości, która tylko na wierzchu pozostaje skomplikowana. Dlatego chiński tytuł filmu brzmi - "Yi Yi" , co dosłownie oznacza "one-one", a "one-one" znaczy w Chinach "pojedynczo". Oznacza to, że film mówi jakąś prawdę o życiu jako takim, od urodzin do śmierci, na przykładzie pojedynczych ludzi." I nie jest to bynajmniej przejaw pychy twórcy "I raz i dwa", lecz głęboko uzasadniona relacja o istocie tego niezwykłego utworu, który w czytelny i zajmujący sposób opowiada o najprostszych, uniwersalnych prawdach. Zasługą reżysera jest wyjątkowo przenikliwe, inteligentne i pełne wyczucia potraktowanie emocji swoich bohaterów oraz stworzenie przemyślanej, czytelnej konstrukcji filmowej, do czego niewątpliwie przyczynił się scenariusz. Subtelność i ciepło, z jakim przedstawione są poszczególne sylwetki "I raz i dwa" łagodzą zaś brutalność sytuacji, w które niejednokrotnie popadają bohaterowie, przeżywający stratę kogoś bliskiego bądź odkrywający gorycz porażki życiowej. Tym, co silnie narzuca się w trakcie odbioru, jest wysmakowane tempo zmian zachodzących w życiu protagonistów, które następują w naturalnym rytmie zdobywania doświadczeń, uczenia się miłości, poznawania cierpienia i odkrywania własnych uczuć. Niebagatelną rolę gra tu znakomite aktorstwo, zwłaszcza Jonathana Changa, odtwórcy postaci małego Yang-Yang. Nad wszystkim góruje jednak rytm opowieści, która prezentuje obie strony życia - jasną i ciemną - powołując się na wschodnią filozofię łączenia tego, co pozornie do siebie nieprzystające. Owa dwudzielność najlepiej prezentuje się w działaniach ośmioletniego Yang-Yang, który pragnąc pokazać ludziom to, czego sami o sobie nie wiedzą, fotografuje ich od tyłu, żeby, przedstawić to, czego nie widać, a co w równie istotny sposób składa się na życie jak zapoznane i oswojone oczywistości. Na tej samej zasadzie skonstruowane zostały opozycje uczuć, wartości materialnych i duchowych oraz bliskość i oddalenie, wyrażające się w powrotach pamięcią do przeszłości (związek N.J. i Sherry). Symbolem takiej zasady twórczej są podwójne imiona, w jakie zaopatrzył swoich bohaterów reżyser, sugerując to, co stanowi klucz interpretacyjny filmu - pełnia egzystencji we wszystkich wymiarach przejawia się w sprzecznych, lecz tak naprawdę nierozerwalnych ze sobą aspektach. Jest w filmie zdanie, które wypowiada chłopak spotykający się z Ting-Ting, Fatty, po wyjściu z kina, a które dobrze odnosi się do istoty filmu "I raz i dwa" - "Kino jest jak życie - bywa zabawne i bardzo smutne (...). Ktoś powiedział, że kiedy oglądamy filmy, to tak jakbyśmy przeżywali życie trzy razy". Oglądając "I raz i dwa" ma się w istocie takie wrażenie.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones